piątek, 8 października 2010

28 ndz. zw.

(Łk 17,11-19)
Stało się, że Jezus zmierzając do Jerozolimy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami. Na ich widok rzekł do nich: Idźcie, pokażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec. Do niego zaś rzekł: Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła.



Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? A gdzie jest dziewięciu? Tylko jeden przyszedł oddać chwałę Bogu?
W miasteczku wrzało po pogrzebie staruszki, która umarła w małej, walącej się chatce. Na pogrzebie zabrakło jedynej córki, która była znanym i cenionym lekarzem. Kobieta wcześnie przeżyła śmierć męża. Całe życie poświęciła na wychowywanie i wykształcenie córki. Pracowała bardzo ciężko sama cierpiąc niedostatek. Wszystko było dla dziecka. Córka skończyła studia za granicą. Nie odwiedzała chorej matki, nie towarzyszyła jej nawet w ostatniej drodze ziemskiego pielgrzymowania. Oto obraz niewdzięcznicy.
Dziś spotykamy na kartach Ewangelii dziewięciu ludzi, którzy nie okazali wdzięczności. Uzdrowieni ze strasznej i nieuleczalnej choroby, wyłączającej ich ze środowiska, nie dostrzegli wielkiego daru ani jego Dawcy – Jezusa. Spoglądają tylko w przyszłość, nie odwracają spojrzenia na Tego, kto odmienił ich los.
Kiedy już doznało się pomocy, szybko zapomina się o tym, kto ją okazał.  Nie osądzajmy ich jednak ale przypatrzmy się uważnie sobie i postawmy sobie pytanie o naszą wdzięczność, za tak wiele darów otrzymywanych w każdej godzinie naszego życia. Zastanówmy się przez chwilę: czy my nie postępujemy podobnie. Czy Bóg nie jest nam potrzebny tylko wtedy gdy jest nam źle, gdy czegoś potrzebujemy, gdy ktoś z naszych bliskich jest chory. Czy nie wołamy do Niego tylko daj to, to, to… a gdy już otrzymamy to co chcieliśmy, to nie zauważamy, że już to mamy i nawet nie przyjdzie nam do głowy żeby za to podziękować? A przecież Mądrość każe być wdzięcznym za otrzymane dobro. A jeśli nawet się zdarzy, że podziękujemy, za to co otrzymaliśmy, to w przypadku, gdy nie otrzymujemy tego co my chcemy, mówimy od razu: dlaczego ja mam w życiu tak przekichane! Traktujemy Boga jak sługę a nie jak Pana naszego życia.
Wszystko, co mamy otrzymaliśmy i otrzymujemy od Boga, naszą własnością są tylko nasze grzechy. A najlepszym miejscem okazania wdzięczności Bogu jest Eucharystia – która oznacza przecież dziękczynienie i jest najpełniejszym dziękczynieniem wobec Pana życia i śmierci.
Czasem wdzięczności i dziękczynienia jest także modlitewna adoracja Najświętszego Sakramentu. A ile my czasu w naszym życiu poświęcamy na dziękczynienie Bogu? Coniedzielna Eucharystia jest niejako naszym obowiązkowym dziękczynieniem; a czy potrafimy przyjść do Boga poza obowiązkiem, nie tylko wtedy, gdy grozi niebezpieczeństwo, gdy mamy jakiś „interes” do Pana Boga, ale czy potrafimy dziękować bezinteresownie?
Zaczerpnięte z: „Z Jezusem szczęśliwi codziennie”; „biblioteka kaznodziejska”;
portal Opoka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarz zostanie zamieszczony po zaakceptowaniu jego treści. czekaj cierpliwie ;-)