niedziela, 28 listopada 2010

Adwent – czas radosnego oczekiwania na przyjście Jezusa Chrystusa.


Ale przecież nasz Zbawiciel już przyszedł na ziemię! Na co więc czekamy? Przecież jest obecny w sakramentach! Dlaczego więc uczymy się czuwania w Adwencie?

Odpowiedź na te pytania ukryta jest chociażby w „Wyznaniu wiary”: I powtórnie przyjdzie sądzić żywych i umarłych, a Królestwu Jego nie będzie końca.
Czas ten jest więc czasem oczekiwania i przygotowania się na powtórne przyjście Jezusa. Nie wiemy, kiedy to nastąpi i dlatego czuwamy. Jak wskazują nam słowa Ewangelii z pierwszej niedzieli adwentu, odczytywanej dzisiaj w kościołach, musimy czuwać by nie być zaskoczonymi: Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie (…) bądźcie gotowi, bo o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie.
Adwent to czas szczególnej nauki czuwania, to specjalny czas, który przygotowuje nas na spotkanie z Panem Jezusem.
Przez postanowienia adwentowe, modlitwę, przygotowujmy się do Bożego Narodzenia.
Tak kiedyś czekała Maryja na narodzenie Jezusa. Czekała z radością i utęsknieniem.
„…pora żeby z wiarą wymówić słowa wiary: wierzę w Bożą wieczność, która weszła w nasz czas…”

czwartek, 25 listopada 2010

środa, 24 listopada 2010

BEZKOŚCIELNI CHRZEŚCIJANIE


Usłyszałem dziś, że pojawiła się nowa nieprzyjemna sytuacja, w którą zamieszany jest ksiądz. Znów będzie to rzutować na wszystkich duchownych. Sam spotykam się z takimi sytuacjami i z jednej strony nie dziwię się ludziom, że zmieniają swoje podejście do księży i do Kościoła, z drugiej jednak strony nie można wszystkich „pakować do jednego worka” i generalizować takich sytuacji, gdyż mimo wszystko nie wszyscy tak samo postępują. Kapłan z ludzi wzięty, dla ludzi jest ustanowiony. On też jest człowiekiem i musimy uczyć się mu wybaczać. Sam Jezus powiedział o uczonych w Piśmie:Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią.” (Mt 23, 3) Oczywiście są w Kościele tacy, którzy nie służą Bogu, lecz Bogiem się posługują i sam takich spotykam ale nie my ich osądzajmy. Komu więcej dano od tego więcej wymagać się będzie. Wiele osób mówi dziś: Bóg tak, Kościół nie; jestem wierzący, ale niepraktykujący… 
Ostatnio usłyszałem, że ponoć o. Jan Góra podczas wizyty duszpasterskiej, do kobiety, która stwierdziła, że jest wierząca, ale niepraktykująca, powiedział, że chce opróżnić swój pęcherz. Ona pokazała mu kierunek do toalety, on natomiast powiedział jej, że załatwi tę sprawę do doniczki z kwiatkiem, bo on jest kulturalny, ale niepraktykujący. Nie wiem ile w tym prawdy, ale nie o to tu chodzi. Wydarzenie to pokazuje bezmyślność wypowiadających się w ten sposób ludzi. Jednak ich tez musimy starać się zrozumieć i pomóc im, gdyż niejednokrotnie mogli zostać skrzywdzeni. Chciałby przytoczyć kilka zdań odnoszących się do tego tematu, które wypowiedział Kard. Leo Jozef Suenens:
            Gdy wypowiadam w Credo; „Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”, wypowiadam swoją wiarę, lecz kiedy rozglądam się wokół siebie, widzę Kościół, który nie jest święty — sądzę, że was to nie załamuje! — widzę Kościół, który nie jest jeden, Kościół podzielony; widzę Kościół, który nie jest powszechny, przeciwnie, jest bardzo mało znany na drugim krańcu świata. I widzę Kościół, który nie jest apostolski, a tym mniej — w sensie przyszłości — niosący Ewangelię aż po krańce ziemi. A jednak mówię: „Wierzę w jeden Kościół...”, ponieważ on jest jeden samą jednością Boga, jednością Ducha Jezusa Chrystusa. Wierzę, że jest święty, nie dlatego, żeby składał się ze świętych osób, lecz że jesteśmy zanurzani, w świętości Ducha Świętego, który sam jeden czyni ludzi świętymi. Naszym zadaniem nie jest — w pewnym sensie — stać się świętymi: my wszyscy ochrzczeni, zostaliśmy uświęceni przez nasz chrzest; byliśmy świętymi uświęconymi przez Ducha Świętego w momencie naszych narodzin chrzcielnych i — niech wypowiedzenie tego doda nam otuchy — my nie mamy stać się świętymi wszyscy nimi mamy pozostać.
Wierzę w święty Kościół... i gdy mówię, „Ojciec święty”, nie twierdzę tym samym, że ten człowiek jest święty (mówiąc miedzy nami wierzę że tak jest, lecz poza tym jest to czysto prywatna sprawa), nie nazywam go świętym, jakobym wierzył, iż odpowiada on pewnym kanonom świętości, lecz mówię „Ojciec święty”, ponieważ on został namaszczony przez Ducha Świętego w bardzo specjalnym celu: i to, co teraz mówię, nie jest etykietą czy protokołem — lecz mówi to moja wiara.  Oto świętość Kościoła, tajemnica Ducha Świętego w Kościele.
O. Rahner powiedział kiedyś, że chrześcijanie są w trakcie tworzenia sobie z chrześcijaństwa abstrakcji i dorzucił: a abstrakcje nie potrzebują matki!
Temat ten również ciekawie podejmuje Raniero Cantalemessa w Medytacjach watykańskich:
Chrystus umiłował Kościół, a ty? Czy ty miłujesz Kościół?
„Nikt nie odnosi się z nienawiścią do własnego ciała", to znaczy do własnej oblubienicy — tym bardziej Chrystus. Bracie, dlaczego więc mówisz: „Bóg — tak, Kościół — nie"? Dlaczego z taką łatwością wyciągasz oskarżający palec w kierunku twej matki, mówiąc: „Kościół myli się w tym..., Kościół błądzi w tamtym...; Kościół winien powiedzieć..., Kościół powinien zrobić..."? Kim ty jesteś, że się ośmielasz podnosić rękę na Moją oblubienicę, którą miłuję? — pyta Pan. „Gdzie ten list rozwodowy waszej matki, na mocy którego ją odprawiłem?" — mówi Bóg przez proroka Izajasza (Iz 50,1). „Gdzie jest napisane, że Ja odrzuciłem waszą matkę, Kościół; że ona nie jest już moją oblubienicą?" — myślę, że te słowa zwrócone są do wielu współczesnych chrześcijan.(…)
Kto nie miłuje Kościoła (przynajmniej wtedy, kiedy już go poznał), nie miłuje Chrystusa. „Nie może mieć Boga za Ojca ten, kto nie ma Kościoła za matkę"(Św. Cyprian, Jedność Kościoła). Mieć Kościół za matkę nie oznacza tylko zostać w Kościele ochrzczonym, lecz także — szanować go, respektować, kochać jak matkę, być z nim solidarnym na dobre i na złe.
Jeśli ktoś spojrzy na witraż któregoś ze starych kościołów od strony zewnętrznej, z ulicy, poza kawałkami ciemnego szkła posklejanymi paskami czarnego ołowiu nie dostrzeże nic ciekawego; kiedy jednak zdecyduje się przestąpić próg kościoła i spojrzy nań od wewnątrz, pod światło, wtedy olśni go widowisko kolorów i form zapierających mu oddech w piersiach. Podobnie dzieje się z Kościołem. Kto patrzy nań od zewnątrz, oczyma świata, widzi jedynie ciemne strony i nędzę, lecz kto spogląda od wewnątrz, oczyma wiary, czując się jego cząstką, zobaczy to, co św. Paweł: wspaniałą budowlę, cudownie zespolone ciało, oblubienicę bez skazy, wielkie misterium! Kto patrzy od tyłu Bazyliki św. Piotra na okno, które mamy przed oczyma, nie dostrzega nic nadzwyczajnego, jedynie ciemną szybę; zaś my, którzy jesteśmy tutaj, widzimy świetlaną gołębicę — symbol Ducha Świętego.

niedziela, 7 listopada 2010

Panie, pragnę Twej miłości...


Patrzysz z krzyża pochylony, na lud jeszcze rozmodlony.
Cóż Ci jeszcze pozostało, mimo że jest ich tak mało.
Twoje serce jednak kruszą i do głębi je poruszą.
Panie, przez wzgląd na jednego, nie zstępujesz z krzyża tego,
ale za nas się oddajesz, w tym zbawienie nam swe dajesz.

Panie Jezu miłosierny, spraw niech czuwam jak lud wierny.
Niechaj z Tobą cierpię, płaczę, niechaj z Tobą im wybaczę.

Panie sił w cierpieniu dodaj, bom jest jak na rzece kłoda,
która sama nic nie może, tylko oddać ręce Bożej.

Niechaj ja w bezmiarze wiary, zrzucę z siebie te sztandary,
i na Twoje zawołanie, rzucę się do stóp Twych Panie.

Panie wspieraj dnia każdego, na kolanach klęczącego.
Ocal moje marne życie, tylko o tym marzę skrycie.
Bym do Ciebie tak się zbliżył, bym miał udział w Twoim krzyżu,
bym go przyjął ze słodyczą i pogardził złą goryczą,
bym był z Tobą razem w niebie i mógł cierpieć wciąż dla Ciebie.

Panie, pragnę Twej miłości, nie opuszczaj mnie w żałości.

Jak biedronka w niebo leci, tak i ja bym chciał polecieć,
blisko Ciebie być mój Boże, że już bliżej być nie może.
I jak ślimak dom swój tuli, tak i ja bym chciał Cię tulić.
I jak ryba blisko wody, byłbym rad z takie swobody.
Byle Ciebie mieć przy sobie, jak świerszcz skrzypce przy swej głowie.

Jezu wlej we mnie swą miłość, niech nie będę obojętny,
Na to, że na krzyżu wisisz, za popełnione przeze mnie błędy.
Ł. P.

sobota, 6 listopada 2010

:)



 „Czyńcie dobrze, czyli bądźcie dobrzy, a napotkacie wszędzie uśmiechnięte twarze”
(Bł. Jan XXIII)

piątek, 5 listopada 2010

"Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą"


Czy musimy otrzeć się o śmierć, by dojść do przekonania, jak nasze życie jest kruche i jak wiele zawdzięczamy Bogu?
Czy musimy zobaczyć ducha, by uzmysłowić sobie, że zmarli potrzebują naszej modlitwy?

Gdy na nas przyjdzie kres nie będziemy chcieli, by ludzie odpowiadali na te pytania: <<tak>>

Potrzeba abym żył tak, jakby ten dzień był moim ostatnim i abym cały czas pamiętał o zmarłych tak, jakbym zobaczył ducha.


   Wszystko jest takie proste dopóki nie dotyczy nas samych.



  Jest to rzecz święta i pobożna modlić się za zmarłych – por. 2Mch 13, 44.45.

czwartek, 28 października 2010

Apel biskupów
Biskupi polscy w specjalnym apelu wezwali dziś do modlitwy o uchwalenie w sprawie in vitro ustawy zgodnej z Dekalogiem.
Hierarchowie wzywają wszystkich wierzących w Polsce "o gorliwą
modlitwę, aby parlamentarzyści i politycy w sprawach dotyczących
moralności podejmowali uchwały zgodne z sumieniem uformowanym w świetle
...Dekalogu".
Biskupi proszą w apelu, aby w czasie mszy świętych i nabożeństw
różańcowych wierni modlili się "o łaskę Ducha Świętego dla sumień
wszystkich parlamentarzystów i o odwagę dla nich". "Niech Duch Święty -
Światło sumień - uwrażliwi parlamentarzystów na wartość każdego
poczętego życia, także tego, które w procedurze in vitro jest niszczone i selekcjonowane w sposób zamierzony" - piszą biskupi.
 ENCYKLIKA EVANGELIUM VITAE OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II w numerze 14 mówi: 
<<różne techniki sztucznej reprodukcji, które wydają się służyć życiu i często są stosowane z tą intencją, w rzeczywistości stwarzają możliwość nowych zamachów na życie. Są one nie do przyjęcia z punktu widzenia moralnego, ponieważ oddzielają prokreację od prawdziwie ludzkiego kontekstu aktu małżeńskiego, a ponadto stosujący te techniki do dziś notują wysoki procent niepowodzeń: dotyczy to nie tyle samego momentu zapłodnienia, ile następnej fazy rozwoju embrionu wystawionego na ryzyko rychłej śmierci. Ponadto w wielu przypadkach wytwarza się większą liczbę embrionów, niż to jest konieczne dla przeniesienia któregoś z nich do łona matki, a następnie te tak zwane „embriony nadliczbowe” są zabijane lub wykorzystywane w badaniach naukowych, które mają rzekomo służyć postępowi nauki i medycyny, a w rzeczywistości redukują życie ludzkie jedynie do roli „materiału biologicznego”, którym można swobodnie dysponować.>> 
Około 20 do 30% prób FIVET kończy się ciążą. Ponadto stosunkowo wysoka jest liczba spontanicznych poronień po zapłodnieniu in vitro, w najlepszym wypadku co piąta, w najgorszym co dziesiąta kobieta, która poddała się procedurze zapłodnienia in vitro urodzi zdrowe dziecko.
 „Prawdziwie wielka jest wartość ludzkiego życia, skoro Syn Boży przyjął je i uczynił miejscem, 
w którym dokonuje się zbawienie całej ludzkości!” EV 33
 
Naprotechnologia – prawdziwe rozwiązanie rzeczywistych problemów:
 naprotechnologia                                     
 

piątek, 8 października 2010

28 ndz. zw.

(Łk 17,11-19)
Stało się, że Jezus zmierzając do Jerozolimy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami. Na ich widok rzekł do nich: Idźcie, pokażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec. Do niego zaś rzekł: Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła.



Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? A gdzie jest dziewięciu? Tylko jeden przyszedł oddać chwałę Bogu?
W miasteczku wrzało po pogrzebie staruszki, która umarła w małej, walącej się chatce. Na pogrzebie zabrakło jedynej córki, która była znanym i cenionym lekarzem. Kobieta wcześnie przeżyła śmierć męża. Całe życie poświęciła na wychowywanie i wykształcenie córki. Pracowała bardzo ciężko sama cierpiąc niedostatek. Wszystko było dla dziecka. Córka skończyła studia za granicą. Nie odwiedzała chorej matki, nie towarzyszyła jej nawet w ostatniej drodze ziemskiego pielgrzymowania. Oto obraz niewdzięcznicy.
Dziś spotykamy na kartach Ewangelii dziewięciu ludzi, którzy nie okazali wdzięczności. Uzdrowieni ze strasznej i nieuleczalnej choroby, wyłączającej ich ze środowiska, nie dostrzegli wielkiego daru ani jego Dawcy – Jezusa. Spoglądają tylko w przyszłość, nie odwracają spojrzenia na Tego, kto odmienił ich los.
Kiedy już doznało się pomocy, szybko zapomina się o tym, kto ją okazał.  Nie osądzajmy ich jednak ale przypatrzmy się uważnie sobie i postawmy sobie pytanie o naszą wdzięczność, za tak wiele darów otrzymywanych w każdej godzinie naszego życia. Zastanówmy się przez chwilę: czy my nie postępujemy podobnie. Czy Bóg nie jest nam potrzebny tylko wtedy gdy jest nam źle, gdy czegoś potrzebujemy, gdy ktoś z naszych bliskich jest chory. Czy nie wołamy do Niego tylko daj to, to, to… a gdy już otrzymamy to co chcieliśmy, to nie zauważamy, że już to mamy i nawet nie przyjdzie nam do głowy żeby za to podziękować? A przecież Mądrość każe być wdzięcznym za otrzymane dobro. A jeśli nawet się zdarzy, że podziękujemy, za to co otrzymaliśmy, to w przypadku, gdy nie otrzymujemy tego co my chcemy, mówimy od razu: dlaczego ja mam w życiu tak przekichane! Traktujemy Boga jak sługę a nie jak Pana naszego życia.
Wszystko, co mamy otrzymaliśmy i otrzymujemy od Boga, naszą własnością są tylko nasze grzechy. A najlepszym miejscem okazania wdzięczności Bogu jest Eucharystia – która oznacza przecież dziękczynienie i jest najpełniejszym dziękczynieniem wobec Pana życia i śmierci.
Czasem wdzięczności i dziękczynienia jest także modlitewna adoracja Najświętszego Sakramentu. A ile my czasu w naszym życiu poświęcamy na dziękczynienie Bogu? Coniedzielna Eucharystia jest niejako naszym obowiązkowym dziękczynieniem; a czy potrafimy przyjść do Boga poza obowiązkiem, nie tylko wtedy, gdy grozi niebezpieczeństwo, gdy mamy jakiś „interes” do Pana Boga, ale czy potrafimy dziękować bezinteresownie?
Zaczerpnięte z: „Z Jezusem szczęśliwi codziennie”; „biblioteka kaznodziejska”;
portal Opoka.

„Dziękczynienie Ukrzyżowanemu”


Wyciągasz Matczyne Twe dłonie do krzyża,
Twój Syn na nim kona, swą głowę uniża.
Jan obok krzyżuje na piersiach swe ręce
a robi to w wielkiej dla Ciebie podzięce.

Dziękuję, że konasz na krzyżu dla ludzi,
tak cicho, że nawet się dziecko nie zbudzi.
Przyjmujesz w pokorze te ludzkie wyroki
a dajesz im w zamian zbawienie na wieki.
Ja również upadam przed Twymi stopami i błagam:
ulituj się Panie nad nami.
Ja nędzne stworzenie na niskim padole,
przychodzę do Ciebie dając się w niewolę.

Spoglądasz cichutko małego opłatka,
w którego cieniu ofiara nie łatwa.
Ty wciąż na nowo się za nas oddajesz
Zapewniasz, że czekasz
na wszystkich w Swej Chwale.
Ł. P.

wtorek, 5 października 2010

„Stała Matka”


Przyszła jesień,
liście opadły z drzew,
wilgoć, trawa nieco pomarszczona.
W ogrodzie Maryja stała nad alumnami rozmodlona.
Pod świerkiem tak stała i nic nie mówiła
czekając w nadziei, że nadejdzie chwila,
gdy któryś z kleryków przyjdzie podziękować,
za to, że chce nas jak matka wychować.
Poszedłem prędko przed Twój pomnik Pani,
byś za brak wiary mogła mnie zganić.
Różaniec mówię z miłości do Ciebie
i prosić Cię będę już w każdej potrzebie.
Dziękuję za łaski mi wyświadczone
i prośby następne niech będą spełnione,
bo Ty nas Matko ciągle wysłuchujesz,
z opresji każdej nas zawsze ratujesz.
Ł.P.

«O, błogosławiony różańcu Maryi, słodki łańcuchu, który łączysz nas z Bogiem!»


RÓŻANIEC w GRANULKACH
           

Odkryto niesamowite właściwości pewnego zapomnianego już lekarstwa, które bardzo skutecznie przynosi wręcz natychmiastową ulgę praktycznie w każdej chorobie. Stosowane jest również w długofalowym leczeniu wszystkich znanych i nieznanych medycynie chorób fizycznych i umysłowych a ze względu na wieloletnie bardzo zaawansowane badania i odkryte ostatnio niezwykle skuteczne nieznane jak dotąd zracjonalizowanym naukowcom substancje metafizyczne, jest przede wszystkim skuteczne w leczeniu ludzkiego ducha. Jest to rewolucja w medycynie, jakiej jeszcze nie było!
Przyjrzyjmy bliżej się owemu lekowi. Ogólnie z zewnątrz pudełko nie wyróżnia się niczym szczególnym od reszty innych lekarstw, które można spotkać w aptece, jednak na zdjęciu oglądacie właśnie najnowsze osiągnięcie, a raczej odkrycie dzisiejszej medycyny. Po wielu latach doświadczeń, chemicy, farmaceuci i naukowcy doszli do niebagatelnych wniosków odnośnie lekarstwa, które już od bardzo dawna było znane i używana przez wiele pokoleń, że jest ono jednym z najlepszych leków jakie można zastosować do zwalczania wszelkiego rodzaju dolegliwości. Jednakże jego bardzo pozytywne właściwości pozostawały przez bardzo długi czas nieodkryte aż w 90%. Lekarstwo, o którym mowa nosi nazwę: Różaniec. Co najciekawsze, lekarstwa tego nie przyjmuje się doustnie a dawkowanie polega na trzymaniu go w dłoniach podczas zabiegu i w specyficzny sposób mentalne skupienie się na określonych elementach metafizycznych, wykraczających daleko poza rzeczywistość materialną, których to nie sposób tu opisać, objąć umysłem ani pojąć. Jednakże skupienie się na nich i specjalna medytacja jest nieodzownym warunkiem skuteczności działania leku. Nie jest to żadna forma parapsychologii. Mamy tu do czynienia może nie z nowym wymiarem medycyny, ale jej starym i znanym już długo aspektem zupełnie na nowo odkrytym, który wiąże się ściśle przede wszystkim (tu zupełna nowość w medycynie konwencjonalnej) z religijnymi metodami leczenia. Skuteczność lekarstwa potwierdza fakt, iż zostało ono uhonorowane już wieloma nagrodami światowymi i okrzyknięte mianem "cudownego leku". Z powodu ogromnego zainteresowania nowym lekarstwem postaram się przybliżyć teraz dokładniej informacje które można znaleźć na pudełku a także w treści ulotki informacyjnej dołączonej do zawartości opakowania.

Na opakowaniu można znaleźć następujące informacje:


Różaniec w granulkach
Rosarium Virginis Mariae - 100%
Zawartość:
1 korona różańca Substancja czynna:
Łaska Uświęcająca
Wytwórca:
Laboratorium N.M.P.
Data ważności:
Nie ulega przeterminowaniu
Przechowywać w miejscu dostępnym dla dzieci
Lek dostępny bez recepty
Różaniec składa się z modlitw:
Wyznanie wiary,
Ojcze nasz,
Pozdrowienie anielskie,
Chwała Ojcu...,
Pod Twoją obronę.
Szczegółowe informacje w ulotce dołączonej do opakowania.

Ulotka informacyjna:
Różaniec w granulkach
Rosarium Virginis Mariae - 100%
Skład: Różaniec składa się z modlitw:
Wyznanie wiary, Ojcze nasz,
Pozdrowienie anielskie, Chwała Ojcu...,
Pod Twoją obronę.
Substancja czynna: Łaska uświęcająca
Substancje pomocnicze: Krzyżyk, 59 koralików.
Opis działania:
Cudowny lek dla duszy, wycisza i uspokaja sumienie,
jest źródłem wewnętrznej radości o pokoju,
pomaga zwalczać pokusy, skuteczny na drodze do świętości.

Wskazania do stosowania:
Poza zbawiennym wpływem na stan umysłu, ciała i ducha również lek stosuje się:
- kiedy czujemy się zagubieni i słabnie nasza wiara
- kiedy brakuje nam sił do walki ze słabościami i pokusami
- kiedy przygniata nas ciężar grzechu,
- kiedy pragniemy chwalić Boga

Dawkowanie i sposób stosowania:
Profilaktycznie zaleca się jeden różaniec na dzień.
W sytuacjach wyjątkowych 2 różańce dziennie.
Przedawkowanie nie przynosi ujemnych skutków,
wręcz przeciwnie - jest nawet zalecane.
Różaniec można łączyć z innymi lekami takimi jak różne modlitwy i SAkramenty święte.

Przeciwwskazania: Brak

Uwaga:
Odmówienie jednej części różańca trwa 25 minut
(jest to bardzo niewiele zważywszy na fakt iż dzień składa się z 1440 minut,
które otrzymujemy od Stwórcy każdego dnia).
















zaczerpnięte z: http://afroo.blog.onet.pl/





piątek, 10 września 2010

szatan jednak istnieje!!!

Kiedy ignorujesz Wroga on zwycięża. Po prostu uwielbia sprawiać, żebyśmy za wszystko winili siebie, czuli się zranieni, niezrozumiani, byli podejrzliwi i mieli do siebie nawzajem pretensje.
Wróg przede wszystkim próbuje zakłócić łączność z Kwaterą Główną. Poświęć się modlitwie co rano przez dwa tygodnie, a zobaczysz, co sie stanie. Nie będzie ci się chciało wstać; dostaniesz telefon o ważnym spotkaniu, który ci przeszkodzi; złapiesz przeziębienie; a gdy w końcu zasiądziesz do modlitwy, twój umysł zabłąka się wokół tego, co będziesz jadł na śniadanie, ile powinieneś zapłacić za naprawę podgrzewacza wody i jakiego koloru skarpetki najlepiej pasują do twojego szarego garnituru.

Kiedy przeżywamy atak, musimy trzymać się prawdy. Unikać ciosów, blokować  je upartą odmową, kontrować prawdą. Tak właśnie odpowiadał Szatanowi Chrystus – nie dał się wciągnąć w kłótnię, nie próbował uzasadniać swoich racji. Tylko stał w prawdzie. Odpowiadał słowami Pisma i my musimy robić to samo. To nie będzie łatwe, zwłaszcza gdy wokół ciebie rozpęta się prawdziwe piekło. Będziesz czuł się tak, jakbyś wisiał na linie ciągniętej za ciężarówką, jakbyś starał się utrzymać równowagę w czasie huraganu.(...) trwaj w tym, co prawdziwe, i nie puszczaj. Kropka.

Szatan będzie próbował zmusić was, abyście dali się zastraszyć, ponieważ to on sam się was boi. Jesteście dla niego olbrzymim zagrożeniem. Nie chce żebyście się obudzili i zaczęli walczyć, ponieważ gdy to zrobicie on przegra.(...) dlaczego tak wiele dzieciaków pastorów zachowuje się histerycznie? Myślicie, że to zbieg okoliczności? Tak wiele Kościołów zaczyna z życiem i żywotnością, żeby skończyć rozłamem. Albo po prostu usycha i zamiera. Jak do tego dochodzi?  Dlaczego w pracy wszystko zdaje się rozsypywać, kiedy czynimy postępy w domu, albo odwrotnie? Ponieważ znajdujemy się na wojnie, a Zły próbuje starej taktyki – uderza pierwszy i liczy na to, że przeciwnik podwinie ogon i ucieknie. Nie może wygrać. Rozumiecie.

W jaki sposób Jezus wygrał bitwę z Szatanem? Bóg był z Nim. To rozciąga na nas bogactwo obietnicy, jaką dał Chrystus, zapewniając: „Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” i „Nie opuszczę cię ani nie pozostawię” (Mt 28,20; Hbr13,5). To nie znaczy, że tylko będzie w pobliżu lub pocieszy w nieszczęściu. To znaczy, że będzie walczył za nas, tak jak walczył dla swojego ludu przez wszystkie wieki. Dopóki idziemy z Chrystusem, dopóki z Nim zostajemy, nie mamy się czego obawiać.

Skarćcie Wroga w swoim własnym imieniu, a będzie się śmiał; nakażcie mu w imię Jezusa Chrystusa, a ucieknie.
fragmenty z „Dzikie serce”

czwartek, 9 września 2010

Program życia

Żaden poranek bez szczerej modlitwy.

Żadna praca bez dobrej intencji.

Żadna radość bez wdzięcznego spojrzenia w górę.

Żadna rozmowa bez pamięci  o Wszechmocnym.

Żadne cierpienie bez cierpliwości i poddania się Woli Bożej.

Żadna doznana przykrość bez pobłażliwości przebaczającej.

Żaden popełniony błąd bez żalu.

Żaden zauważony występek bez pobłażliwego sądu.

Żaden dobry uczynek bez pokory.

Żaden potrzebujący bez jałmużny.

Żaden cierpiący bez pociechy.

Żaden wieczór bez rachunku sumienia.

czwartek, 2 września 2010



 Jeśli chcesz być doskonałym pójdź za Mną



Mów do mnie po prostu, jak przyjaciel z przyjacielem.





Chlebie najcichszy otul mnie swym milczeniem...

Słowo na dziś-czwartek


(Mt 4,19)
Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi.
(Łk 5,1-11)
Gdy tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret - zobaczył dwie łodzie, stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów! A Szymon odpowiedział: Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci. Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały. Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny. I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. Lecz Jezus rzekł do Szymona: Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił. I przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim.

Boże wzywasz do ufności...


Boże wzywasz do ufności, ale czy mam tyle sił?
Nie potrafię być takim, jakim Ty chciałbyś bym był.
I choć chciałbym nie potrafię –Boże dodaj sił!
Tylko Ty mi dajesz swoje pocieszenie, gdy we mnie panuje jakieś strapienie,
tylko w Tobie mogę je odnaleźć, a w zamian zostawić całą swoją boleść.
Łukasz Potoczek

Kiedy odmawiasz brewiarz, wówczas rozmawiasz z Bogiem w Jego własnym języku.

środa, 1 września 2010

jeszcze została kompleta!

Można być zmęczonym głupcem albo zmęczonym człowiekiem inteligentnym. Zmęczony głupiec dochodzi do końca dnia i mówi: "Jeszcze mi została kompleta!" i odmawia ja, bo musi. A wtedy ta modlitwa staje się następnym zmęczeniem.
zaczerpnięte z zeszytu formacji duchowej

Czym jest dla mnie Słowo z dnia?

W słowie z dnia jest przygotowana dla mnie manna, światło, skała, lampa, którą Pan dał, by oświetlała moją drogę.
Codziennie prośmy Ducha Świętego jako o dar łaski byśmy potrafili czytać Słowo tak, by nas zaskakiwało, żebyśmy potrafili zrozumieć, że to słowo jest czymś absolutnie jedynym i żeby Pan był dla nas tym jedymym, który może nam powiedziec pewne rzeczy.
Jezus ma mi przeszkadzać swoim Słowem, bo jeśli Słowo Jezusa nie burzy mojego spokoju, to znaczy, że stałem się niewrażliwy jak hipopotam.
zaczerpnięte z zeszytu formacji duchwej

Słowo na dziś-środa

(Łk 4,18)
Pan posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność.

(Łk 4,38-44)
Po opuszczeniu synagogi w Kafarnaum Jezus przyszedł do domu Szymona. A wysoka gorączka trawiła teściową Szymona. I prosili Go za nią. On stanąwszy nad nią rozkazał gorączce, i opuściła ją. Zaraz też wstała i usługiwała im. O zachodzie słońca wszyscy, którzy mieli cierpiących na rozmaite choroby, przynosili ich do Niego. On zaś na każdego z nich kładł ręce i uzdrawiał ich. Także złe duchy wychodziły z wielu, wołając: Ty jesteś Syn Boży! Lecz On je gromił i nie pozwalał im mówić, ponieważ wiedziały, że On jest Mesjaszem. Z nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne. A tłumy szukały Go i przyszły aż do Niego; chciały Go zatrzymać, żeby nie odchodził od nich. Lecz On rzekł do nich: Także innym miastom muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, bo na to zostałem posłany. I głosił słowo w synagogach Judei.

Prośba o uzdrowienie

Jezu uzdrów moja duszę jak teściową Szymona
wyrzuć ze mnie złego ducha jak z opętanego legiona.
Pragnę byś mnie błogosławił, pochylam swą głowę,
dotknij Panie moich oczu bym przejrzał na nowo.
Padam na kolana przed twoim obliczem,
bo jestem tylko prochem
a w zasadzie niczym.
Ł. P.

We dwoje

Przeżyć samotność chociaż jest się razem
nie dziw się, że bliski staje się daleki
milczą za gęsto rosnące topole
dwie obok siebie niespokojne rzeki
jest Pan do którego się bardziej należy
stąd to milczenie gdy się jest we dwoje

Ks. Jan Twardowski
Cokolwiek napiszesz - jedni powiedzą, że to co napisałeś, jest dobre, inni, że takie sobie, jeszcze inni, że do niczego - i wszystkie oceny będą słuszne.